#rapidgate – krótkie wyjaśnienie
O aferze #rapidgate coraz głośniej, więc i my postanowiliśmy bardziej przyjrzeć się temu problemowi. I doszliśmy do całkiem ciekawych konkluzji - poniżej.
Na początek przypomnienie - sprawa dotyczy nowego modelu Nissana Leaf. Niektórzy ich właściciele skarżą się na wyraźnie obniżoną prędkość ładowania baterii podczas wtórnego cyklu ładowania w trakcie np. dłuższej podróży.
Podstawowym problemem jest tutaj system aktywnego zarządzania temperaturą akumulatorów. A dokładniej mówiąc jego brak. Dla tych co nie wiedzą, cóż to jest za system i do czego służy - jego zadaniem jest, jak sama nazwa mówi, dynamiczna kontrola temperatury akumulatorów i ich schładzanie bądź podgrzewanie do takiej, w której mogą one optymalnie pracować. Zazwyczaj jest to przedział pomiędzy 18 a 30 st. C. Brak tego systemu powoduje, że akumulatory mogą osiągać zakres temperatur, które zaczynają zagrażać ich żywotności. W takim przypadku do głosu dochodzi pasywny system kontroli temperatury (seryjny w każdym aucie elektrycznym), który np. podczas ładowania z dużą mocą będzie tą moc na tyle ograniczał, aby akumulatory nie nagrzewały się zbyt mocno. W efekcie następuje spadek mocy ładowania, w obserwowanych w internecie przypadkach o połowę lub więcej.
Wniosek, jaki można wyciągnąć do tej pory jest taki, że problem nie dotyczy tylko Nissana Leaf najnowszej generacji, ale również kilku innych elektrycznych modeli dostępnych na rynku, jak np. Renault Zoe lub Volkswagen e-Golf. Problem #rapidgate nie dotyka więc konkretnego modelu, lecz technologii zastosowanej do zarządzania temperaturą akumulatorów. Zastanawiające jest, dlaczego niektóre auta nie mają aktywnego systemu. Nie można tłumaczyć tego niższą ceną, gdyż ta jest porównywalna do innych modeli mających ten system. Cięcie kosztów? Nie wiemy.
Niebawem na rynek ma wyjść Nissan Leaf z większą pojemnością akumulatorów. Ciekawi jesteśmy, czy w tym modelu również nie będzie systemu aktywnego zarządzania temperaturą akumulatorów. Jeśli nie, Nissan popełni naszym zdaniem duży błąd.
Co ten problem oznacza dla nas? Konkluzja jest dość prosta. Dla tych, którzy chcą kupić auto elektryczne i będą się nim poruszać głównie po mieście, problem aktywnego chłodzenia bądź podgrzewania akumulatorów nie ma takiego znaczenia. Podobnie jak np. zimą mniejszy zasięg auta. Natomiast jeżeli ktoś ma w planie przemierzać trasy kilkuset kilometrowe, powinien zwrócić na to uwagę, aby jego samochód był wyposażony w ten system. Skraca to znacznie czas ładowania i przede wszystkim chroni żywotność akumulatorów.